niedziela, 2 stycznia 2011

Zielona Wyspa, czyli co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Premier się chwali, ekonomiści komentują, ale nikt nie potrafi wyjaśnić co się stało, że kryzys nas omija. Postaram się odkryć przyczyny tego zadziwiającego zjawiska. 

Oczywistym jest, że nie ma jednej przyczyny. Rząd ma w tym zasługi polegające głównie na powściągliwym i przewidywalnym zachowaniu i nie robieniu głupot. Głupot wymuszanych przez wszelkiego rodzaju opozycje na zasadzie "im gorzej tym lepiej". Poza chwalebną bezczynnością rządu, widzę dwie zasadnicze przyczyny. Pierwsza to spekulacyjny atak na polską walutę na początku kryzysu. Atak ten został zainicjowany przez bank w którym "pracował" były premier. Nie wiem, czy fakt jego obecności w tym otoczeniu miał jakiekolwiek znaczenie. 

Ten atak na polską walutę bezpośrednio i skokowo podniósł konkurencyjność polskiej gospodarki w strefie euro. Jak również w strefie dolara. Do tego należy dodać automatyczne dokonanie gigantycznych i niemożliwych do zrealizowania inną drogą oszczędności w sferze budżetowej i nie tylko. Żaden demokratyczny rząd nie może bez utraty władzy dokonać znaczącej obniżki płac. Żadnej obniżki płac! A tu cała Polska zaczęła 30% mniej zarabiać, a żadnej zmiany władzy nie było. Przecież wzrost cen chleba, owoców, paliwa czy warzyw jest bezpośrednim skutkiem osłabienia złotówki. Po prostu konkurencyjne produkty zagraniczne zrobiły się zbyt drogie, żeby je sprowadzać i wymusić zdławienie cen polskich. Skorzystali na tym i rolnicy i firmy działające w ich otoczeniu. Co też napędza gospodarkę.

Zauważcie, że czynnik ten nie występuje w oficjalnych komentarzach. Ale premierowi ktoś musiał podpowiedzieć, że tylko posiadanie złotówki umożliwiło łagodne przejście przez światowy kryzys. Moim zdaniem to właśnie zlikwidowało jego entuzjazm do szybkiego wprowadzenia euro. Nie mówi tego wprost, bo perspektywa wprowadzenia ojro, jest bardzo dobrym argumentem do utrzymywania dyscypliny budżetowej. Tak trudnej w ustroju demokratycznym. Właściwie niemożliwej w państwach w których większość społeczeństwa ma komunistyczne poglądy. A do tych na pewno zalicza się Polska obok Grecji.

Drugim niezbędnym czynnikiem dla ominięcia kryzysu, była szczepionka kryzysu płynności w gospodarce prowadząca do  konserwatywnego podejścia banków i przedsiębiorców do systemu finansowego. Kilka(naście) lat wcześniej mieliśmy katastrofę w obrocie gospodarczym, kiedy mało kto płacił za otrzymane dobra. Urwały się łańcuchy płatnicze, a banki miały fury nieregularnych kredytów. Czyli straconych, albo trudnych do odzyskania. Zabezpieczenia kredytów i należności okazywały się zbyt często nie do wyegzekwowania. Upadek jednej firmy wywoływał efekt domina. W tym czasie odbyła się prywatyzacja znacznej części banków. Kupiły je banki zagraniczne i jakoś musiały wyjść z tego błota. Naturalnym było objęcie polskich banków szczególnym nadzorem, a to oznaczało udzielanie kredytów tylko bardzo wiarygodnym firmom i przy znacznie ostrzejszych zabezpieczeniach niż w krajach macierzystych. Zresztą bardzo podobnie zachowywali się polscy przedsiębiorcy. Nie wystarczyło sprzedać towar jak kiedyś. Dużo ważniejsze stało się uzyskanie za niego pieniędzy. W Polsce obowiązywała gospodarka finansowa prehistoryczna z zachodniego punktu widzenia. Czyli znacznie bardziej odporna na załamanie niż wirtualna gospodarka potęg finansowych.

Dociekliwy postawi pytanie. Dlaczego tylko Polsce się udało? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz