poniedziałek, 14 marca 2011

Smoleńska ruletka

     Pierwszy wpis niech będzie o na pewno najbardziej emocjonującym Polaków zdarzeniu jakim jest katastrofa Smoleńska. Dla mnie sprawa była oczywista od początku. 

        Jak zwykle w wypadkach lotniczych, winą obarcza się pilotów. Niektórzy obwiniają dyspozytora lotów albo brak demokracji w Rosji. Moim zdaniem piloci zachowali się całkowicie racjonalnie. Mieli wybór. Albo mogli usłuchać dyspozytora i odlecieć na lotnisko zapasowe, albo lądować. Doskonale wiedzieli, że w pierwszym przypadku byli by tchórzliwymi pachołkami ruskich, niegodnymi być pilotami wojskowymi. Lądowanie było co prawda ryzykowne, ale dawało szanse zachowania godności ludzkiej. Często mgła się rozstępuje, a jeżeli nie, to może uda się wylądować pomimo tego. Przecież ludzie grają w totolotka, chociaż wiadomo, że jest to czyste marnowanie pieniędzy. Prawdopodobnie nie pierwszy raz na życzenie VIP-ów albo i bez łamali przepisy. I dotychczas się udawało. Może przypuszczali, że w Polsce jak zwykle przepisy nie są stanowione dla bezpieczeństwa, a dla posiadania przez władzę haka na obywateli. A może wiedzieli, że przepisy nie obowiązują VIP-ów, powszechne jest podróżowanie ich samochodów na całkiem innych zasadach niż przewiduje Kodeks Drogowy. Czyli wybrali prawidłowo - rozwiązanie, które dawało szanse. Bo odlot dawał pewność, że zostali by okrzyknięci przez "prawdziwych Polaków" zdrajcami,  na zlecenie ruskich sabotującymi patriotyczne uroczystości. 

      Na tym tle problematyka rosyjska jest wtórna. Można pytać dlaczego jakiś rusek nie zakazał lądowania. Ale wtedy należy też zadać pytanie, dlaczego setka Polaków nie zrobiła tego samego. Rosyjski dyspozytor przekazał jaki jest stan pogody. Zakazać czegokolwiek prezydentowi jakiegoś kraju przekracza pojęcie nie tylko rosyjskiego dyspozytora. Dyspozytor odpowiada za to, żeby w jednym czasie na pasie lub jego podejściu nie doszło do kolizji paru samolotów. Przecież możliwości samolotu lepiej znają piloci. Dyspozytor mógł przypuszczać, a co najmniej nie wykluczać, że samolot prezydencki jest wyposażony w urządzenia umożliwiające lądowanie w tych warunkach.

     Oczywiście "prawdziwi Polacy" doszukają się wielu innych winnych. Winien jest brak demokracji w Rosji, ich struktura kwalifikacji lotnictwa i badania wypadków lotniczych, stan lotniska i jego wyposażenia. I pewnie jakąś rację będą mieli. Ale to wszystko było znane przed wylotem. Jeżeli to nam przeszkadzało, to należało lądować w innym kraju, na innym lotnisku, lub po prostu nie wylatywać. Rosjanie wykazali bardzo dużą dozę dobrej woli, uruchamiając nieczynne lotnisko. To, że my spodziewaliśmy się tam obsługi i wyposażenia co najmniej jak na Okęciu, to objaw raczej mistycyzmu niż upoważnionych oczekiwań.

Pamiętam wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego, krytykującego państwo, które nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swojej głowie państwa. Powstaje jednak pytanie. Czy dla realizacji tego obowiązku państwa, nie powinno się uzupełnić lustracji chronionych osób o lustrację psychiatryczną i czy oraz kiedy można ubezwłasnowolnić VIP-a dla jego ochrony?